Trzecie pierwsze imię


– No co tam malutka?
– A nic, tak tu romantycznie się zrobiło, więc sobie leżę i marzę…
– O czym marzysz?
– O tym, że chciałabym się nazywać jak Marusia.
– Wiem, wiem, Ty wszystko chciałabyś „jak Marusia”. A nie podoba Ci się „Kundzia”?
– Podoba, ale „Marusia” ładniej.
– To wiesz co? Możemy dać Ci trzecie imię i to będzie twoje pierwsze, chcesz?
– To zależy jakie to będzie imię.
– A jakie byś chciała?
– Marusia.
– Nie możesz nazywać się „Marusia”.
– A dlaczego? Przecież jak wołasz Marusię to i tak ja do Ciebie przybiegam, a nie ona.
– …

Czytaj dalej Trzecie pierwsze imię

Poranek 22 listopada


Poranek jest mądrzejszy od wieczora, często powtarzała babcia. Czy godzina wschodu słońca (dziś to 7.28) to dobra pora na podjęcie decyzji?
Nie wiem tego, ale od dziś nic już nie będzie takie, jakie było do wczoraj.

– Jakie są Twoje ulubione kwiatki – zapytałeś.
– Białe.

I dlatego wczoraj w tym unikatowym mieście („unikatowe” to określenie Jarka) w supermarkecie, kupiłam sobie mnóstwo białych kwiatków za 7 zł. Campanula się nazywają.

Czytaj dalej Poranek 22 listopada

Jestem… wszędzie


– Na kanapie, na stołeczku, pod kocykiem, jestem wszędzie. I będę do Was mówiła na pomarańczowo, bo spacerując i hasając po moim nowym domu, zauważyłam, że moja Pańcia lubi ten kolor, zaraz po białym i szarym oczywiście. Nawet piłeczkę mi w tym kolorze podarowała. To przemiły gest, ale ja wolę zabawki Marusi. Wszystkie. Tym bardziej, że wydedukowałam, że ona jakoś się nimi nie bawiła ostatnio.

Czytaj dalej Jestem… wszędzie

Kunegunda vel Kudzielka


Krecik, okazał się być koteczką. Poznajcie Kudzielkę vel Kunegundę. Wyszła z krzaków na jezdnię – gdzieś na Żuławach – prawie pod koła, za swoim białym bratem Dyziem, pierwotnie Owieczką. Albo odwrotnie: Owieczka (równie piękny kociak, tylko… cały biały z różowym noskiem) za Krecikiem.
Od wczoraj w moim domu 750 gramów szczęścia więcej. Kudzielka spała sama w łazience, Marusia ze mną w sypialni… pod łóżkiem.
Polubicie się, prawda?

Czytaj dalej Kunegunda vel Kudzielka

Znaki na trawie


Przedwczoraj znaki na niebie, wczoraj znaki na trawie, zostawione przez moich studentów po spacerze po kampusie UG. A dziś piszę z… łazienki, siedząc na klapie z laptopem na kolanach, smartfonem na kontenerku, filiżanką kawy na pralce i małą czarną mięciutką puchatą kuleczką wtuloną w bose stopy. Dziękuję Jarku.

Czytaj dalej Znaki na trawie

(nie)ład (w) miasteczka(ch)


Dziś znalazłam w necie informację, że biało-żółte kwiatki z 26 maja 2016 ujrzą światło dzienne za tydzień. Muszę poczekać na papierowe wydanie książki.
Małe miasta siedzą we mnie od 10 lat od jesieni 2007 roku, może dlatego, że sama pochodzę z małego miasteczka na Podlasiu, miasta królewskiego* – obecnie niewiele ponad dziesięciotysięcznego, położonego nad rzeką Supraśl, założonego na uroczysku**.

Reszta dzisiejszego wpisu… potem. Bo teraz, chociaż ciemno i wieje wiatr, wychodzę na spacer, kupić coś do jedzenia i żółtą książkę. Zdążę spokojnie, bo dwie galerie położone tuż obok siebie są otwarte do 21.00.

Czytaj dalej (nie)ład (w) miasteczka(ch)

Sopot


Z dzisiejszego pobytu w Sopocie przywiozłam do domu witaminę D, wiatr we włosach (jeszcze nim pachną), piasek między palcami stóp (był ciepły jak w lipcu), mosiężną klamkę do drzwi znalezioną na trawniku w drodze na plażę, trochę książek, kamień z pięknym wnętrzem i… życzenia wypisane na tekturce leżącej na środku chodnika w drodze powrotnej na parking.

Czytaj dalej Sopot

Pink


W japońskich księgarniach książki napisane przez mężczyzn stoją na innych półkach niż te napisane przez kobiety. Za granicą raczej nie ma takich podziałów.

[Murakami H., 2017, Zawód: powieściopisarz, Muza SA, Warszawa, s. 246]

Takich raczej nie ma, ale są inne. Bo czy nie ma różnicy w ocenie/odbiorze pierwszoosobowej narracji Jego i Jej? Raczej jest.
Zresztą, co tam kobieta może napisać wartościowego? – np. tylko niespełna 13% wśród laureatów Nagrody Nobla w dziedzinie literatury to kobiety (o ile nie pomyliłam się w obliczeniach). Nie żeby Nagroda Nobla była jakiś probierzem jakości literatury, tym bardziej, że od zeszłego roku „w dziedzinie literatury” też jakość inaczej brzmi.

Ach, śpij kochanie #5


ach-spij-kochanie-5-01

Jest taka zmęczenia granica, za którą… zasnąć nie można. Jest 2.20 i od ponad dwóch godzin myśli biegają jak zazwyczaj Marusia za gołębiami od okna do okna. W oczekiwaniu na gotującą się wodę do zaparzenia melisy zdjęcia wstawiam. Z wczorajszej uroczystej inauguracji sezonu grzewczego 2017/2018.

Światło emitowane przez laptop bynajmniej nie pomaga w zaśnięciu. Ale podobno patrzenie na zdjęcia kocich póz jest terapeutycznie relaksujące. Taka kotofototerapia.

Czytaj dalej Ach, śpij kochanie #5

Jest. I nie ma


2017-09-09-ksiazki-magazyn

Jest już październikowe wydanie. Tylko czasu nie ma czytanie. Bo pisać trzeba o parkach i o „parkach”. A potem o miasteczkach.
Oby do piątku.

Co się zaś tyczy pośpiechu – dodał filozoficznie – to wrażenie, że czas okropnie się nagli, jest zazwyczaj sygnałem alarmowym, nakazującym zwolnic tempo, działać pomału i z należytym rozmysłem.

[Sapkowski A., Wiedźmin. Wieża Jaskółki – jak już ją przeczytam to uzupełnię nr strony]