
Sobotnie światło. Budleja Dawida rosła sobie pod kołami samochodu, to przygarnęłam.
Czytaj dalej ŚwiatłoSobotnie światło. Budleja Dawida rosła sobie pod kołami samochodu, to przygarnęłam.
Czytaj dalej ŚwiatłoA wczoraj wieczorem ledwo dostrzegłam w moim ogródku pączek piwonii wielkości orzecha włoskiego.
Jutro… jak znalazł.
Przeziębienie odpuściło, pojechałam więc do Gdyni do kina. W kasie okazało się, że nie ma już biletów. Nic to, na szczęście sporo jest takich miejsc w Trójmieście, w których Boże Ciało jest za darmo i bez biletów. A film obejrzę w poniedziałek, mam nadzieję.
Ponieważ świeczuszka się wypaliła, dziś w sklepie przy aptece kupiłam naprawdę dużą święcę zapachową.
W październiku 2017 dowiedziałam się o istnieniu abp Konrada Krajewskiego i bp Grzegorza Rysia. „Oni mają twarz Kościoła, którego mi brakuje – usłyszałam. – Posłuchaj tego”.
Posłuchałam. Słucham do dziś.
Idą święta. Może znajdziesz niespełna godzinkę i też posłuchasz…
Unosi się w ciepłym powietrzu muskającym policzki, subtelny zapach kwitnącej lipy, najpiękniejszy zapach w roku.
Ustępuje nawet zapachowi konwalii, jaśminu, piwonii. Owszem, pięknie pachnie też suchy letni las, wilgotny jesienny park z lśniącymi kasztanami i świerk albo jodła, zwane choinką w poranek pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia. Ale zapach kwiatów lipy – najpiękniejszy.
Wczoraj był… koniec świata.
Dziś, gdzie nie spojrzę, widzę biel. A w powietrzu unosi się zapach białych lilii i liliowego bzu.
Otworzyłam paczkę tej Małej. To najlepszy prezent jaki dostałam w życiu. Poza samym życiem oczywiście, swoim i wszystkich moich najbliższych, bliskich i oddalonych.
13 czerwca 2018, wspomnienie św. Antoniego z Padwy, prezbitera i doktora Kościoła
Eliasz – jedyny ocalały prorok Pański i 450 proroków Baala. Ta ogromna dysproporcja pokazuje, jak wielki i potężny jest Bóg, który może odnosić zwycięstwo przez jednego, słabego, ale oddanego bez reszty człowieka. Modlitwą uwielbienia Eliasz wyprasza cud, dzięki któremu Izraelici nie mają już wątpliwości co do tego kto jest prawdziwym Bogiem. W swej historii naród żydowski wielokrotnie czcił bożki i ponosił tego konsekwencje. Również i nasze nieodpowiednie wybory, w których zabrakło miejsca dla Pana, bywały brzemienne w skutki. W imię źle pojętej wolności i dążenia do poszukiwania szczęścia niewłaściwymi sposobami „kaleczyliśmy” swoje serca i sumienie, wikłając się w grzechy. Módlmy się dzisiaj, abyśmy uznali Boga za jedynego Pana i pozostali temu wyborowi wierni.
[Liturgia dnia z rozważaniami, od Słowa do Życia, Edycja Świętego Pawła, nr 6(51)]
Dziś znalazłam w necie informację, że biało-żółte kwiatki z 26 maja 2016 ujrzą światło dzienne za tydzień. Muszę poczekać na papierowe wydanie książki.
Małe miasta siedzą we mnie od 10 lat od jesieni 2007 roku, może dlatego, że sama pochodzę z małego miasteczka na Podlasiu, miasta królewskiego* – obecnie niewiele ponad dziesięciotysięcznego, położonego nad rzeką Supraśl, założonego na uroczysku**.
Reszta dzisiejszego wpisu… potem. Bo teraz, chociaż ciemno i wieje wiatr, wychodzę na spacer, kupić coś do jedzenia i żółtą książkę. Zdążę spokojnie, bo dwie galerie położone tuż obok siebie są otwarte do 21.00.
Z dzisiejszego pobytu w Sopocie przywiozłam do domu witaminę D, wiatr we włosach (jeszcze nim pachną), piasek między palcami stóp (był ciepły jak w lipcu), mosiężną klamkę do drzwi znalezioną na trawniku w drodze na plażę, trochę książek, kamień z pięknym wnętrzem i… życzenia wypisane na tekturce leżącej na środku chodnika w drodze powrotnej na parking.
Zimno, wietrznie, deszczowo. Gorąca herbatka z imbirem i stos książek do przeczytania. Znaczy jesień.
Czarujące, z przepięknymi urokliwymi uliczkami, zadbaną zielenią miejską, wypieszczonymi domami i ogródkami, pachnące czystością. Z kościołem przy rynku, placem przed ratuszem i ludzką skalą zabudowy. Wyjątkową atmosferę tworzą mieszkańcy – pogodni, życzliwi, gościnni i pomocni, a także dumni ze swojego miasteczka i bezinteresownie działający na jego rzecz. I pracowici.
Było ogromną przyjemnością móc przez chwilę z nimi porozmawiać.
A charming city, with small beautiful alleys, trimmed flower beds, well-groomed buildings and gardens. The city smells cleanliness. With the church in the old market, the square in front of the city hall and „the human scale of buildings”. But the value of this place are the habitants who create special atmosphere: cheerful, kind, hospitable and helpful, and first of all, very proud of their small city and acting on it selfless. And very hard-working, too.
It was a great pleasure to talk to them, for a while.