Trzy lata


Dokładnie trzy lata temu, 27 września, odebrałam z Wydawnictwa UG w Sopocie moją książkę. Mam nadzieję, że pierwszą. Chciałabym aby były kolejne, mimo że pracy przy tej był ogrom. Nie tylko mojej pracy, o czym piszę i dziękuję na samym początku książki.
Trzy lata minęły jak trzy dni, a to o czym w niej napisałam nadal jest aktualne.
Książka jest w bibliotekach wyższych uczelni i w Bibliotece UG  – również na jej pięknych schodach :)

Czytaj dalej Trzy lata

3+3


Przy molo w Brzeźnie jest starganik z pamiątkami. 99% jego hmmm… asortymentu to kicz w czystej postaci.
Kupuję serduszko do mojej kolekcji. Wracam po dwa pozostałe – dla moich siostrzeńców. Czuję się jak turystka we własnym mieście. I to jest fantastyczne uczucie, szczególnie teraz, gdy ciepły wiatr pachnie jesienią, a tych prawdziwych turystów jest znaczenie mniej niż było w ostatnich trzech miesiącach.
W drodze powrotnej z mola na parking zrywam trzy łodyżki z białymi kwiatkami. Jakie to kwiatki? Nie mogę znaleźć ich nazwy necie.

Czytaj dalej 3+3

Kawa i śmietana


Na śniadanie kawa kuloodporna (naprawdę dodaje energii). W wersji oryginalnej to kawa z łyżeczką masła niesolonego 82% tłuszczu. Taką piję od pierwszego dnia astronomicznej jesieni. To moja kawa. Do dzisiejszej dodałam jednak spienionego mleka bez laktozy. I dla smaku, i dlatego, że zostało mi to mleko w lodowce. A ja tak bardzo nie lubię marnować jedzenia. Mogłabym, co prawda, zostawić je do czasu aż się zepsuje i dopiero wtedy wyrzucić bez wyrzutów sumienia. Ale… no bądźmy poważni :)

Kawa kuloodporna (ang. bulletproof coffe) jest bez cukru, miodu i innych słodzików, bo dziś jest mój trzeci dzień bez cukru. Bo podczas izolacji pandemicznej odkryłam, że jestem cukroholiczką. Nie brzmi to słodko, bynajmniej. Ale odkryłam też, że maliny same w sobie są słodkie a sok powstały po ich rozmrożeniu jeszcze bardziej. I śmietana 18% jest słodka. Czy to znaczy, że da się żyć bez cukru? Że ja dam radę? Jak mówi mój przemądry siostrzeniec: to się okaże.

Miodowo-kokosowa wersja kuloodpornej kawy jest aksamitna.

 

 

Dyktando u nadziei


Gdy rano wsiadłam do autka, w RMF Classic zagrało Nie czekaj z wdzięcznością na coś wielkiego. Bądź wdzięcznym, a wszystko stanie się wielkie. Nie wiem czy to na pewno dobrze, żeby wszystko stało się wielkie, ale tak, jestem wdzięczna.
Gdy wysiadłam zagrało Always look on the bright side of life… w spokojnej, ciepłej aranżacji Hansa Zimmera z filmu Lepiej być nie może.

Na parkingu auto w pięknej zieleni, a tuż obok, w witrynie sklepowej margaretki w niemal identycznym jej odcieniu. Takie rzeczy tylko przy/w Biedronce.

I jeszcze te zielone pieczątki na zerówkach. I awokado na kolację.

I jeszcze…  ważne, by choć raz w miesiącu mieć dyktando u nadziei. Żeby w serca kajeciku po literkach zanotować i powtarzać sobie cicho takie prościuteńkie słowa: jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy, jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia, plany.

Pierwszy dzień astronomicznej jesieni 2020 w kolorze… wiosny!

Czytaj dalej Dyktando u nadziei