O wschodzie słońca


Obudziłam się przed siódmą. W ciszy poranka, bezgłośnym krzykiem prosto z trzewi zagrało tak:

Każdy Twój wyrok przyjmę twardy.
Przed mocą Twoją się ukorzę.
Ale chroń mnie Panie od pogardy.
Od nienawiści strzeż mnie Boże.

Wszak Tyś jest niezmierzone dobro.
Którego nie wyrażą słowa.
Więc mnie od nienawiści obroń.
I od pogardy mnie zachowaj.

Co postanowisz niech się ziścić.
Niechaj się wola Twoja stanie.
Ale zbaw mnie od nienawiści.
Ocal mnie od pogardy Panie.

Ale zbaw mnie od nienawiści.
Ocal mnie od pogardy Panie.

(Modlitwa  o wchodzie słońca, słowa: N. Tenenbaum, muzyka: P. Gintowski)

Wpisałam w Google „wschód słońca”. Wyskoczyło:
6:57
Piątek, 6 października 2017 (CEST)
mój kod pocztowy, Gdańsk – wschód słońca.

Zwlokłam się z łóżka, prztuliłam Marusię, ubrałam się, wyszłam na dwór. I po raz pierwszy w życiu nie było ważne, że włosy nieumyte, że oczy zapuchnięte. Po raz pierwszy w życiu nie było ważne jak wyglądam i co myślę, ale to co czuję. I że czuję.
Było chłodno, rześko i cicho. Tak cicho jak tylko może być we Wrzeszczu. Po niebie krążyły ptaki smutku. Zrobiłam zdjęcie nieba. Jedno, drugie, trzecie… w chwili gdy robiłam te powyższe ciszę przeszył głośny śpiew ptaków…

Dziś na blogu wyjątkowo zdjęcie oryginalne, bez kadrowania, bez upiększania, prosto ze smartfonu. Life authentic. Kliknij na zdjęcie. Zobacz jaka jest jego nazwa. Zdziwionyś? Podobno dopóki się dziwimy – jesteśmy młodzi. Zdziwionyś? Ja już nie.

O ósmej zadzwonił budzik. Zaczął się nowy dzień.