Do trzech


To już trzeci koncert, którego nie było. Chociaż ten był trochę inny niż dwa poprzednie, bo jednak był. W innym mieście, z inną publicznością i z inną muzyką. Ale był. O 19.00 rozbrzmiała muza z pierwszej płyty, wydanej w 1978 roku. Kolejna z Brothers in Arms. A gdy popłynęły dźwięki i słowa z Love over Gold, odkryłam że je znam!
Tak mi ten koncert na trzy płyty się spodobał, że dokupiłam kolejne trzy albumy studyjne. I za kilka dni będę miała sześciopak – idealny na letnie wieczory.

W głośnikach brzmiał muza, a w sercu nadal trzy słowa.