Jesień


2016-10-04-jesien

Zimno, wietrznie, deszczowo. Gorąca herbatka z imbirem i stos książek do przeczytania. Znaczy jesień.

Mrok, jak kosmaty pies
Patrz, wrzesień już, czas rozpalić piec
Posmutniało w ogrodzie i nagle postarzało się
Miałeś przecież być, autobus Twój szedł

Tak, jest już późno, wróć…
W lampy ciepły krąg, do szafy płaszcz, jabłkami pachnie dom
Przemoczony poeto siądź, skończ ten swój niezwykły wiersz
Pusta karta i tylko znów ogarek świecy

Dla Ciebie dziś, kupiłam ten zielony pled
Ostatnie jabłka z drzew postrącał wiatr
A miałeś zerwać

Tak mało Ciebie mam
Klika mądrych zdań
To wszystko już…

Mrok, jak kosmaty pies
Patrz, wrzesień już, i w domu huczy  piec
Posmutniało w ogrodzie, cóż, postarzało nagle się
Miałeś przecież być, autobus mój szedł

Tak, jest już późno tam
Lampy ciepły krąg, znów Twoja twarz, jabłkami pachnie dom
Powiesz pewnie – Poeto siądź, skończ ten swój niezwykły wiersz
Pusta karta i tylko znów ogarek świecy

Dla Ciebie dziś, kupiłem tych chryzantem pęk
A tutaj jabłka z drzew postrącał wiatr
A miałeś zerwać

Tak mało ze mnie masz
Zatroskana twarz
Przepraszam Cię

– Ty mnie przepraszasz?
– Tak, przepraszam.
– Mmm, Poeto…
– Hmm, już tyle lat się znamy, ciągle coś nie tak.
– Ale wiesz, warto było czekać na te słowa, niewiele osób umie powiedzieć tak ładnie „przepraszam”.
– Mhm.

[źródło: Czas rozpalić piec, album: Duety, Magda Umer, Janusz Strobel]