Ksiądz Piotr


To nie jest tak, że oni umarli a my żyjemy.
To oni żyją a my umieramy.
ks. Piotr Pawlukiewicz (1960-2020)

Tak pięknie była oświetlona wczoraj, w Wigilię Wszystkich Świętych, kolegiata Najświętszego Serca Jezusa.

Gdybym umiała zazdrościć, zazdrościłabym Ci relacji z księdzem Piotrem Pawlukiewiczem. Wysłuchałam chyba wszystkich jego kazań dostępnych na YouTubie. Jedno z tych kazań, a dokładniej jedno zdanie z tego kazanie, a tak naprawdę to jedno słowo z tego zdania było filarem mojego nawrócenia 12 października 2017 roku. Tak, Pan Bóg przyciągnął mnie do siebie jednym słowem! I to po kilkunastu latach bycia poza Kościołem Katolickim i bardzo daleko od Dekalogu. Następnego dnia, poszłam do najbliższego znanego mi kościoła – kolegiaty NSJ. W kruchcie, w gablocie wisiał plakat informujący o tym, że za półtora tygodnia, 21 października 2017, ksiądz Piotr będzie głosił w tym kościele konferencję dla kobiet. Powiedzieć, że bardzo się ucieszyłam, to nic nie powiedzieć. W sobotni poranek z radością pospacerowałam do kościoła. Był pełny. W trakcie spotkania wyjęłam komórkę aby zrobić zdjęcie przepięknego sklepienia tego neogotyckiego kościoła. Gdy ją podniosłam i zaczęłam szukać kadru, przy ławce w której siedziałam, natychmiast pojawia się dziewczyna z obsługi wydarzenia i ostrym głosem zabroniła robić zdjęcia, bo ksiądz sobie tego nie życzy. Nie dyskutowałam z nią, że nie chcę fotografować księdza. Nie powiedziałam je też, że przed chwilą jej koleżanka szła wzdłuż nawy i robiła zdjęcia uczestniczkom spotkania nie pytając je o zgodę. Schowałam komórkę. Zdjęcie sklepienia zrobiłam po konferencji.

Dziś myślę sobie czego miała nauczyć mnie tamta reprymenda? Może tego, że na wszystko jest właściwy czas?
Dziś też przypominam sobie o czym wtedy mówił ksiądz, któremu tyle zawdzięczam i któremu jestem tak bardzo wdzięczna.

„Ksiądz Pawlukiewicz podkreślił ogromną rolę cierpliwości w naszym życiu, które porównał do kroplówki. – Życie musi kapać: kap – klasówka, kap – egzamin na prawo jazdy, kap – pochorowałaś się – tłumaczył.

Jako doskonałą nauczycielkę cierpliwości przedstawił Maryję. – Dla Matki Bożej najbardziej bolesna była Golgota i patrzenie na śmierć swojego Syna. Ale najniebezpieczniejsze dla Niej były Nazaret i ponad 30 lat czekania. Ona dostała obietnicę, że będzie matką Najwyższego. A lata mijały i nic się nie działo – zaznaczył. – Ale w końcu nastąpiła Kana Galilejska. Cud! I otworzyły się oczy. Warto było czekać. Pamiętajcie, im większa obietnica, tym większy cień – dodał.

W dalszej części spotkania ks. Pawlukiewicz mówił o różnicach między kobietami i mężczyznami oraz o tym, że małżeństwo nie jest rozwiązaniem na samotność kobiety. – Panie, które myślą, że małżeństwo rozwiąże wszystkie problemy, są często szybko zawiedzione – zaznaczył kaznodzieja. – Szukacie wypełnienia serca, ale po wyjściu za mąż dalej pozostaniecie samotne, bo mężczyźni was nie zrozumieją. Dlaczego będziecie samotne? Bo musicie zrobić w sercu ambasadę Panu Bogu. Musicie Mu zostawić trochę samotności, żeby mógł tam zamieszkać – podkreślał.

Uczestniczki sympozjum mogły także usłyszeć o smutnych oczach ludzi grzesznych i wolności oraz radości, jaką daje spotkanie z Jezusem w konfesjonale. – Często kiedy jesteśmy uwikłani w grzech, nie możemy doznać radości bycia dzieckiem bożym. Proszę was, pamiętajcie, że najlepszym gabinetem kosmetycznym jest konfesjonał – zaznaczył.

Na zakończenie konferencji kaznodzieja podkreślił, że anioł boży przychodzi z pomocą często 15 minut za późno, a i tak zawsze zdąży. – Te 15 minut jest po to, żeby się dowiedzieć, jaka jest twoja wiara. Bóg wie, jaka ona jest, ale ty nie wiesz. Bóg cię musi sprawdzić. Dlatego dostałaś dwóję, wywróciłaś się na rowerze, ktoś cię zwymyślał, żebyś siebie poznała. Jak siedzisz w domu i jesz pączki to siebie za bardzo nie poznasz – dodał”.

Źródło: https://gdansk.gosc.pl/doc/4267211.Konfesjonal-to-najlepszy-gabinet-kosmetyczny

Na jednym ze zdjęć z tamtego wydarzenia, w mężczyźnie w niebieskiej kurtce i dżinsach rozpoznałam hydraulika, którego chłopaki na początku tego roku wymieniali wannę i baterie w łazience. No fakt, wspominał, że należy do Bractwa św. Pawła, które było organizatorem wydarzenia. Mały jest ten świat :)