Lazarus…


Tyle alegorii, pięknych obrazów i tyle nadziei. A to wszystko na zaledwie 76 stronach.

Nie bardzo rozumiałem, o czym mówi Przewodnik. Zauważył to, bo zapytał: „Bo czym w końcu jest wolność? – I nie czekając na moją odpowiedź, wyjaśniał: – Zawsze posiadamy jakiegoś pana. Wolność – tłumaczył – polega na wybraniu tego, któremu chcemy służyć. W miarę możliwości jak najmniej despotycznego i jak najbardziej szlachetnego. Tym tu – powiedział, wskazując ręką w kierunku ohydnych szałasów – ich panowie zabraniają oglądania Słońca, z obawy, że ciesząc się pięknem jego światła i ciepła, przywiążą się do niego i staną się od niego zależni. To dlatego kryją się w mroku i chłodzie”. Zdziwiło mnie to. „Kim w takim razie jest ten paskudny pan?”, zapytałem. „Nazywa się Ego – odparł powściągliwie mój Przewodnik. – To on uczynił tych ludzi wiecznymi więźniami”.

[Voegel-Turenne Ch., 2012, Lazarus ze świata Lambdy, PROMIC, Warszawa, s. 55-56]

Klimatem przypomniały mi Opowiadania guslarskie Bułyczowa.